Jak to się mówi

Języki. Podróże. Edukacja.

Szukaj
Close this search box.
Babel - w dwadzieścia języków dookoła świata
Edukacja,  Języki

Babel – w dwadzieścia języków dookoła świata

Nie ma nic lepszego niż trafione prezenty. Takie, które otwierasz z uśmiechem i niedowierzaniem na twarzy, bo wiesz, że ktoś dobrze cię zna. Jednym z takich prezentów, była książka Gastona Dorrena Babel – w dwadzieścia języków dookoła świata, którą dostałam od mojej przyjaciółki Justyny. Ta książka zainspirowała mnie do stworzenia tego wpisu. Jak sama nazwa wskazuje, “Babel” opowiada o dwudziestu najbardziej rozpowszechnionych językach świata. Wśród złotej dwudziestki plasują się wietnamski, koreański, tamilski, turecki, jawajski, perski, pendżabski, japoński, suahili, niemiecki, francuski, malajski, rosyjski, portugalski, bengalski, arabski, hindi-urdu, hiszpański, mandaryński oraz angielski. 

Autor, lingwista i poliglota, opowiada o cechach szczególnych każdego z języków, koncentrując się, zależnie od języka na jego znakach szczególnych, sposobach postrzegania świata poprzez język, a także historii lub kulturze danego obszaru językowego. 

Dziś wybrałam dla was kilka języków, których cechy bądź podłoże historyczno-kulturowe najbardziej mnie zaskoczyły. Książka otworzyła mi oczy na inne języki świata, nie tylko te, z którymi mam styczność na co dzień. Wcześniej znajomość trzech języków obcych wydawała mi się niezłym wynikiem, jednak jak słusznie stwierdził pewien chiński poliglota “języki europejskie są dla siebie pod wieloma względami niczym dialekty tego samego języka”. Zaczynamy więc podróż po językach świata, by przyjrzeć się bliżej tej językowej różnorodności. 

KOREAŃSKI 

Nieprzypadkowo wybrałam koreański jako pierwszy. Na pewno kojarzycie “Parasite” i pewnie wielu z was dzielnie osłuchiwało się z koreańskim podczas dwugodzinnego seansu w kinowej sali. W moim przypadku, tak jak przypuszczałam, próba skorelowania dźwięku z napisami przebiegła bez skutku. Koreański był tylko brzmiącym ekspresyjnie tłem. 

I ta ekspresja to nie przypadek. Mieliście tak kiedyś, że na widok lub dźwięk jakiegoś słówka intuicyjnie byliście w stanie wyczuć, co ono oznacza? Mi zdarzyło się to wielokrotnie i nie wiedziałam, że ma to swoją nazwę. Ale po kolei.  

Ferdinand de Saussure, szwajcarski językoznawca, twierdził, że ludzki język charakteryzuje całkowita przypadkowość słownictwa. Onomatopeje, czyli wyrazy naśladujące dźwięki, uznawał za wyjątki. Jednak trzeba przyznać, że europejscy językoznawcy często dość oszczędnie ujmowali języki Azji i Afryki w swoich teoriach. Wiele tamtejszych języków charakteryzuje bowiem symbolizm dźwiękowy. Oznacza to, że na podstawie dźwięku, jesteśmy w stanie domyślić się, co oznacza dane słowo. Słowa, które wykazują korelację pomiędzy brzmieniem i znaczeniem nazywamy ideofonami. Koreański ma ich tysiące! Ich rolą jest przede wszystkim ubarwianie opowieści, wspomniana obrazowość i ekspresyjność. 

Jako że przykłady z koreańskiego dosyć trudno jest zrozumieć, spójrzmy na cechy ideofonów na podstawie angielskiego. Język angielski ma kilka grup wyrazów, które podpowiadają, że wbrew temu co mówił Saussure, nie wszystkie dźwięki są umowne

Symbolizm dźwiękowy w najbardziej podstawowym wydaniu koreluje znaczenie wyrazu ze stopniem rozwarcia warg przy jego wymawianiu. Istnieje dobrze udokumentowana tendencja do utożsamiania tylnych niskich samogłosek, takich jak “a” z tym co duże, np. słowa large i vast; natomiast przednich wysokich samogłosek takich jak “i” z tym co małe, pomyślmy o mini, wee.

Znaczenie może mieć też na jakie samogłoski zaczyna i kończy się wyraz. Na przykład słowa kończące się na “k”, brzmią bardziej raptownie, bo w czasie artykulacji tej głoski dochodzi do zablokowania przepływu powietrza, a następnie plozji (wybuchu). Przykładem mogą być słowa flick, pick, smack. Wyrazy zakończone na p (pop, hop, flip, thump) i t (hit, punt, butt) – równie dobitnie sugerują ruchy o nagłym początku lub końcu. A co z wyrazami takimi jak glitter, glimmer, glow? Wszystkie określają pewne efekty świetlne i dziwnym trafem brzmią podobnie. 

Okazuje się, że symbolikę dźwiękową znajdziemy w wielu wyrazach podstawowych, które przyswajane są przez małe dzieci. I jest to całkiem sensowne. Łatwiej jest bowiem zrozumieć i zapamiętać słowa, których brzmienie stanowi wskazówkę do ich znaczenia. 

JAPOŃSKI

Wiele języków, łącznie z polskim, rozróżnia pomiędzy formą żeńską i męską. Na tej podstawie dobieramy odpowiednie formy czasowników, przymiotników czy zaimków. Język japoński właściwie nie ma rodzaju gramatycznego. Ale podział płci widoczny jest w inny sposób i to bardzo dobitnie. 

Większość języka jest neutralna. Poza tym mamy jednak do dyspozycji dwa warianty: język japoński dla kobiet oraz język japoński dla mężczyzn. Język dla mężczyzn ma w sobie coś aroganckiego, bardziej przypomina slang i chłopców uczy się, by raczej go nie używali. 

Odmiana kobieca to jednak zupełnie inna historia. Język dla kobiet nie jest opcjonalny. Całe społeczeństwo stara się, by dziewczynki trzymały się odpowiednich językowych zasad.

Język ten ma dłuższe formy, które są bardziej uprzejme. Japonki użyją często innych słów od mężczyzn, takich przeznaczonych właśnie dla kobiet, a nawet będą posługiwać się inną gramatyką. Japoński używa wiele słówek, które trudno jest dosłownie przetłumaczyć, a które określają nastawienie mówiącego w zdaniu. Wiele z nich zarezerwowanych jest wyłącznie dla kobiet. Również wymowa będzie się różnić. Mężczyźni mogą redukować pewien ciąg samogłosek, ale w ustach kobiety brzmiałoby już to zbyt wulgarnie. Gaston Darren podsumowuje te różnicę tak: “ (…) sedno różnicy między japońskim kobiet i mężczyzn tkwi w wyrafinowaniu, w stwarzaniu wrażenia ogłady (…).” 

Spójrzmy kilka wieków wstecz, by zrozumieć, skąd te różnice się wzięły. W stan rzeczy sprzed dziesięciu wieków trudno jest dziś nam uwierzyć. Od kobiet wymagano, by unikały chińskich zapożyczeń, gdyż oznaczało to, że kobieta zdobyła więcej wiedzy, niż jej przystoi. Elokwencja była u kobiet źle widziana. Najlepiej, żeby kobiety mówiły coś cicho pod nosem, nawet nie kończąc zdań i robiły to tylko wtedy, gdy jest to konieczne. W wieku XVII szeroko rozpowszechnione były podręczniki dobrych manier, z których kobiety uczyły się, jakiego języka powinny używać. 

Pod koniec XIX wieku Japonia otworzyła się na świat. Językowa segregacja weszła w nowy poziom. Chłopcy i dziewczynki uczyli się w szkołach z różnych podręczników. Ten przeznaczony dla dziewczynek mówił na przykład: “Powstrzymuj się od mówienia. Mowa świadomie obupłciowa to nieprzyzwoitość. Mówienie bez ogródek to snobizm. Dobra mowa niewiasty winna nie drażnić ucha, być miękka i urokliwa; prawić mądrości jej nie przystoi (…). Odrazę budzi widok kobiety wysławiającej się mądrze i ze znawstwem”. 😮

W dzisiejszych czasach podział językowy nie jest już tak dobitny, a sposób wypowiadania się kobiet jest dużo bardziej zmaskulinizowany. Pewna socjolingwistka, Momoko Nakamura, wykonała jednak pewien eksperyment. W wyszukiwarkę księgarni internetowej wstukała nazwę języka kobiecego, na co dostała 73 wyniki. Przeanalizowała kilka pierwszych, które podkreślały, że kobieta może tylko zyskać, używając języka kobiecego. Wygląda więc na to, że język kobiecy wciąż ma się całkiem dobrze. 

TURECKI

To ostatni język, jaki wybrałam dla was z książki Babel – w dwadzieścia języków dookoła świata . Wyobraźcie sobie, że język którego używali wasi rodzice w młodości będzie dla was niezrozumiały na starość. Takie tempo zmian zostało narzucone językowi tureckiemu.

Turcy przez wiele wieków nie okazywali szczególnej dumy ze swojego języka i kultury. 1923 rok to data, która wiele zmieniła. Razem z proklamacją Republiki Turcji, wszystko, co autentycznie tureckie zostało wyniesione na piedestał. 

W 1927 roku prezydent Atatürk przemawiał na partyjnym zjeździe. Około 40 lat później oryginalna mowa prezydenta była niezrozumiała dla młodego pokolenia i musiała być tłumaczona. W ciągu dwóch pokoleń turecki przeszedł ewolucją, jaką języki przechodzą zazwyczaj w ciągu kilku wieków. Jak doszło do tej językowej rewolucji?

W połowie XIX wieku tureckie pismo rozpaczliwie potrzebowało zmiany. Książki, gazety wciąż pisane były w języku osmańskim, co dla przeciętnego Turka było zupełnie niezrozumiałe. Za zmiany zabrał się Atatürk i z dnia na dzień zmienił pismo na wersję alfabetu łacińskiego. Był to zwrot ku Zachodowi i oddalenie się od dziedzictwa Bliskiego Wschodu. Atatürk ubolewał nad perskimi i arabskimi zapożyczeniami. Koniec tego, stwierdził, dumnie wypiął pierś i powołał Tureckie Towarzystwo Językowe, które rozpoczęło “kampanię zbierania wyrazów”. Turecki miał “wyzwolić swą mowę spod jarzma obcych języków”. Absurd gonił absurd. Pojawił się nowy zawód – substytutor. Ludzie, którzy całymi dniami szukali rodzimych wersji słów obcego pochodzenia. 

Nadszedł dzień pochwalenia się czystym tureckim, pozbawionym wszelkich zapożyczeń. Atatürk wygłosił mowę na pewnym bankiecie. Według opowiadań świadków sam prezydent przemawiał nieporadnie, a goście zastanawiali się, co to za język. 😀 Sprawa zaszła za daleko. Tylko co teraz? 

Z pomocą Atatürkowi przyszedł pewien Serb, który obwieścił światu, że turecki jest matką wszystkich języków. Teza nie miała żadnego logicznego poparcia. Ale to nieważne. Najważniejsze jest, że Atatürk znalazł rozwiązanie. Turecki nie musi być oczyszczony z zapożyczeń. Skoro wszystkie słowa pochodzą z tureckiego, to nie trzeba go z niczego oczyszczać. To turecki jest źródłem. Słowa, które dotychczas uważane były za arabskie, perskie czy francuskie zaczęły nagle otrzymywać tureckie etymologie.

Po jakimś czasie sytuacja się ustabilizowała, jednak językowi puryści czekali na dogodny moment. Taki nadszedł wraz ze śmiercią Atatürka. A tuż po niej puryści rozpoczęli czystki językowe, jakich nie znał świat. Nowe słowa, które miały być całkowicie tureckie, powstawały w zawrotnym tempie, nie zawsze z wprawą i sensem. Ale dla nich liczyło się, że odsetek stricte tureckich słów zwiększył się o niecałe 30%. Rewolucję najlepiej podsumowuje tytuł książki Lewisa: “Katastrofalny sukces”. Reforma wyrządziła tureckiemu ogromną krzywdę. A ja mogę tylko współczuć każdemu, kto uczył się tureckiego w czasie trwania reformy i próbował za nim nadążyć. 

To tylko trzy z dwudziestu języków, o których opowiada książka Babel – w dwadzieścia języków dookoła świata. A każdy język niesie ze sobą jakąś historię, bądź odznacza się szczególnymi cechami. Ja już przestaję narzekać na trudności zagadnień angielskiego czy hiszpańskiego. Po zapoznaniu się z tonalnością, różnymi systemami zapisów, rozbudowanymi zasadami formalnych rejestrów językowych, myślę sobie, że ja to miałam raczej z górki.

Jeśli interesują was takie językowe ciekawostki, to odsyłam was do wpisu o wpływie, jakim mają na nasz mózg języki obce słyszane na co dzień. Wyniki tych badań pozytywnie was nastroją!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *