Zima coraz bardziej daje o sobie znać, więc sezon na ciepły kocyk, herbatę i seriale uważam za otwarty. Choć binge-watching jest mi obce, nie ukrywam, że po ciężkim dniu nic nie relaksuje lepiej niż dobry serial w domowym zaciszu. Zwłaszcza, jeśli taka przyjemność ma dodatni wskaźnik produktywności, a serial oprócz dostarczania rozrywki służy nam w celach edukacyjnych. Dziś mam dla was moje ulubione seriale do nauki języka hiszpańskiego, które pomogą wam osłuchać się z hiszpańskim i przyswoić nowe słówka. Polecam, szczególnie na początku, oglądać je z napisami – zależnie od poziomu zaawansowania – hiszpańskimi, angielskimi lub polskimi.
Zacznę od seriali dla osób z trochę wyższym poziomem zaawansowania, a skończę na tych łączących znajomość angielskiego i hiszpańskiego. Nie mniej jednak, niezależnie od tego, czy znacie hiszpański, czy też nie, poniższe seriale mogę polecić w celach rozrywkowych w każdym języku. Jeśli jeszcze o nich nie słyszeliście, coś czuję, że będziecie bardzo zajęci w nadchodzące zimowe wieczory.
Seriale do nauki hiszpańskiego
La Casa de Papel
La Casa de Papel szturmem porwała Hiszpanię, Południową Amerykę i stopniowo bierze się za resztę świata. Fabuła typu heist, z nietuzinkowym napadem na fabrykę pieniędzy i równie nietuzinkowymi bohaterami, całość podszyta zapachem buntu i młodzieńczej rewolucji. Nie da się ukryć, że serial to połączenie thrillera i akcji z wątkami rodem z telenoweli. By faktycznie móc cieszyć się produkcją trzeba przełknąć kilka clichés i przymknąć oko na parę banalnych zagrań. Wtedy gwarantuję wam, że nie będzie wam lekko poprzestać na jednym odcinku, a niezliczone plot twists podniosą wam ciśnienie lepiej niż kawa. Pamiętacie jeszcze te czasy przed Netflixem, kiedy w telewizji leciał wasz ulubiony serial, a w czasie reklamy biegliście do toalety na łeb na szyję, żeby tylko zdążyć wrócić o czasie? Gdyby to Casa de Papel leciała w telewizji, nie ważylibyście się opuścić fotela nawet w czasie reklamy. Co do poziomu hiszpańskiego, ostrzegam, że lekko nie będzie. Słowa jak atraco (napad), rehén (zakładnik) i naturalnie mierda czy hijo de puta (chyba nie muszę już tłumaczyć) będą wam dźwięczeć w głowie jeszcze długo po skończeniu dwóch serii (i w oczekiwaniu na trzecią). Wybierzcie zatem wersję z napisami i zobaczcie kto kryje się za maskami Salvadora Dali.
Las Chicas del Cable
Nie ukrywam, że miałam spore oczekiwania wobec tej serii, słysząc dookoła wiele pochlebnych opinii. I o ile jestem w stanie przełknąć sporo banałów i cieszyć się serialem jako odskocznią od rzeczywistości, w tym przypadku wymagało to ode mnie sporo samozaparcia i regularnego przewracania oczami. Główna postać i jej wątki miłosne są według mnie pretensjonalne, jednak serial rozgrywający się w latach 20 przedstawia również warte uwagi realia życia kobiet w tamtych czasach, które niejednego skłonią do przewartościowania idei feminizmu. Do tego ciesząca oczy oprawa estetyczna i naturalnie dźwięki hiszpańskiego, niczym miód na sercu rozchodzące się po mieszkaniu, skłoniły mnie do dobrnięcia do końca. Jeśli myślicie zatem, że macie wystarczająco cierpliwości i potrzebujecie odskoczni od rzeczywistości, poznajcie cztery kobiety, które zabiorą was w podróż do krajowej centrali telefonicznej w Madrycie lat dwudziestych, a przede wszystkim w podróż zaułkami swojego pełnego intryg życia.
Ingobernable
Jeżeli dotrwaliście, aż do trzeciej pozycji, mam dla was trzymającą w napięciu perełkę, a mianowicie rozgrywający się w Meksyku polityczny dramat. Choć nie brzmi to być może nader ekscytująco, mogę was zapewnić, że wbrew pozorom takie właśnie jest. Świetnie skonstruowane postacie bohaterów i idealny balans pomiędzy polityką a uczuciowymi zawiłościami. Znów trzeba od czasu do czasu patrzeć na ekran przez różowe okulary i zapomnieć, jak wygląda realne życie, ale serial tak wciąga w swoją fabułę, że robi się to automatycznie. Główną bohaterką, której śladami podążamy jest pierwsza dama. Spiski na wysokich szczeblach władzy przeplatają się z życiem mieszkańców w jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic miasta – Tepito. Akcja idzie na przód w zabójczym tempie, a znaki zapytania co do przeszłości mnożą się coraz bardziej. Co do przyświecającej nam motywacji – hiszpańskiego – tym razem poznacie język w wydaniu Latin America z bujnym repertuarem miejskiego slangu.
Narcos
Tutaj rozwodzić się nie będę, bo o kolumbijskim cesarzu kokainy słyszeliście już zapewne nie raz. Jeśli kręcą was klimaty karteli narkotykowych, władzy, pieniędzy i starcia z wymiarem sprawiedliwości, Narcos was nie zawiedzie. Jest w tym serialu coś, co odróżnia go od reszty, być może jest to doza autentyczności, wzmocniona elementami archiwalnych wideo. Być może jest to też zacieranie się granicy pomiędzy dobrem a złem, a może wielopłaszczyznowość fabuły, która oprócz ciemnej strony przestępczości, zawiera też opowieść różnych obliczach miłości i poświęcenia. Przekonajcie się sami, którą stronę waszej natury Narcos dopuści do głosu i będziecie mieć okazję wzbogacić wasz słowniczek gangstera.
Jane the Virgin
Serial lekki, łatwy i przyjemny, czyli idealny na początek. Jako adaptacja wenezuelskiej telenoweli może być uznany za coś bliskiemu guilty pleasure, ale podążając za zasadą “Cel uświęca środki”, nie powinniśmy mieć wyrzutów sumienia. To produkcja amerykańska, ale w serialu pojawiają się krótkie dialogi po hiszpańsku (rodzina Jane wywodzi się z Wenezueli), więc powoli można oswajać się z językiem. Polecam oglądać z napisami po hiszpańsku.
To już koniec propozycji na dziś. Szkocka pogoda prezentuje dziś za oknem swoją szarą i deszczową kwintesencję, więc sama potraktuję to jako zaproszenie do ciepłej herbaty i serialu. Ciekawa jestem, czy wy macie swoje top seriale do nauki hiszpańskiego? Jeżeli nie dysponujecie wystarczającą ilością czasu na oglądanie seriali, zapraszam was też na wpis o kanałach YouTube do nauki hiszpańskiego.
4 komentarze
Pingback:
Pingback:
Pingback:
Pingback: